wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 7

Przekroczyłam próg klubu i niemalże momentalnie wpadłam na Louis'a, który wybierał się w przeciwnym kierunku.
-Co wy mnie kurwa śledzicie czy co?- warknęłam i nie czekając na odpowiedź zaskoczonego chłopaka podążyłam w kierunku Marcina. Tak jak się spodziewałam, moim oczom ukazał się chłopak otoczony grupką dziewczyn z czego dwie siedziały mu na kolanach. Widząc moją minę w momencie, w którym podchodziłam do stolika spojrzał na mnie zaskoczony.
-Jesteś zdenerwowana- stwierdził- co się stało?
-Chyba to nie ja powinnam odpowiadać na to pytanie- warknęłam wściekła
-Ale co się stało?- spytał zdezorientowany
-Czy to prawda- zaczęłam, kiedy dziewczyny zeszły z kolan  Marcina- że tydzień po moim wyjeździe zacząłeś chodzić z Caroline?
-Skąd to wiesz?- spytał co najmniej zaskoczony
-Ja tu zadaje pytania- warknęłam zupełnie nie zwracając uwagi, że coraz to więcej osób patrzy się na nas z ciekawością- czemu z nią byłeś, skoro zrobiła mi to co zrobiła?
-Stwierdziłem, że to są sprawy pomiędzy wami..- powiedział spokojnie
-Naprawdę?- spytałam z sarkazmem- wiedziałeś o zakładzie?
-Nie- odpowiedział patrząc na mnie trochę nieprzytomnym wzrokiem
-Pożałujesz jeśli kłamiesz- zaznaczyłam biorąc pod uwagę, że będzie wiedział iż nie żartuje- a więc pytam jeszcze raz: wiedziałeś o zakładzie?
Marcin spojrzał na mnie zdziwiony, po czym jego twarz się rozjaśniła.
-To ja go wymyśliłem- powiedział patrząc prosto w moje oczy
-Słucham?- spytałam mając nadzieję, że się przesłyszałam
-To ja wymyśliłem ten zakład- powtórzył
Moje mózg zaczął pracować na przyspieszonych obrotach..Marcin? Jak to było możliwe?
Jak mógł zrobić mi coś takiego? Udawał kochanego brata, który jest w stanie zająć się swoją siostrą, kiedy jest w potrzebie, a tu nagle okazuje się, że jest zwykłym chamem jak każdy. On to wymyślił? To było dla mnie najboleśniejsze.
-Dlaczego?- prawie wyszeptałam, chociaż mój brat i tak wyczytał z ruchu moich warg o co pytam
-Bo nigdy cię nie lubiłem- zaśmiał się
-Co ci takiego zrobiłam?- spytałam
-Hmm pomyślmy- zastanowił się- urodziłaś się
Tego było już za wiele. Jednym zwinnym ruchem zabrałam swoje rzeczy i wyszłam przed klub.
-Jak się czujesz?- spytał Harry powoli podchodząc do miejsca, w którym stałam.
-Spierdalaj- warknęłam robiąc krok do tylu- to wszystko twoja wina
-Wiem- powiedział spuszczając głowę
W głowie miałam taki natłok myśli dotyczący Marcina, że nawet nie przejęłam się obecnością Harrego, który wciąż coś mówił. Sądząc po wyrazie jego twarzy i usłyszanych strzępów jego monologu wynikało, że chyba się tłumaczył. Jednak była to daremna próba z dwóch powodów: nie wybaczę komuś kto prawie zniszczył mi życie, a w ogóle i tak go nie słuchałam. Pod wpływem chwili zaczęłam zastanawiać się co to było, to trzy lata temu między mną a Styles'em. Zdecydowanie nie była to miłość, chociaż zawsze czułam do niego słabość. Z resztą nie miało to już teraz znaczenia, sprawa zamknięta. Niewiele myśląc wyciągnęłam paczkę papierosów i zapaliłam jednego z nich. Zaciągając się dymem poczułam czyjeś dłonie delikatnie gładzące moje ramię.
-Nie wiedziałem, że palisz- powiedział Zayn zdziwiony. Tuż obok niego stał Styles i reszta zespołu. Wszyscy wpatrywali się we moim osłupiali, a ja zastanawiałam się tylko nad tym, w którym momencie oni tutaj wszyscy się pojawili.. Kiedy wyszłam z klubu był tylko Zayn i Styles.
-Też palisz- mruknęłam w kierunku Zayn'a
-Tak, ale...
-Nie ma żadnego ale- powiedziałam wpatrując się z oddal
-Kobiety nie powinny palić- powiedział zabierając mi papierosa i go gasząc. Wzruszyłam tylko ramionami nie przerywając moich myśli. Co teraz? Nagle uświadomiłam sobie bardzo ważną rzecz. Oni o wszystkim wiedzą, o moich wzlotach, przede wszystkim o upadkach.. Teraz byli świadkami kolejnej mojej osobistej porażki. Popatrzyłam na każdego z nich wściekła.
-Jesteście podli- warknęłam
-Co?- mina Niall'a mówiła iż nie wie do czego zmierzam
-Na co liczycie co?- spytałam
-Na nic- powiedział ostrożnie Louis
-Wyjaśnijmy sobie coś- powiedziałam- nie znoszę każdego z was z osobna niemalże tak samo! Jesteście bandą kretynów, która myśli, że może mieć wszystko. Co myślicie? Że wystarczy, że się do mnie uśmiechniecie, a zostanę waszą kolejną fanką? Mylicie się, bo nie zmienię zdania. Jak widać Marcin zalicza się do Was bardziej niż mogłam przypuszczać!
Po tych słowach, zupełnie nie zwracając na ich miny podążyłam w kierunku domu. Chciałam jak najszybciej zjawić się z Londynie, ale niestety tej nocy będzie to niemożliwe. Nie mogłam wsiąść za kierownicę po napiciu się alkoholu. Musiałam poczekać do jutra.. Nie sądziłam, że opuszczę Holmes Chapel z takiej przyczyny, ale znów wynikało, że nie mam wyjścia. Nie znosiłam uciekać przed problemami, ale w każdej z tych sytuacji po prostu musiałam.. Nigdy nie podejrzewałam Marcina o zrobienie czegoś takiego.. W tej chwili do głowy zaświeciła mi kolejna myśl: jeżeli Marcin wymyślił zakład, a tydzień po moim wyjeździe zaczął chodzić z Caroline, to oznaczało, że nie jest on tylko pomysłodawcą zakładu, ale także jego realizatorem po ujawnieniu prawdziwych intencji przez Harrego. To z kolei oznaczało, że podburzał ludzi w szkole PRZECIWKO mnie..
Weszłam do budynku i od razu skierowałam się do swojego pokoju. Zaczęłam pakować po kolei wszystkie moje ubrania, abym rano mogła od razu wyruszyć w drogę powrotną. Przed oczami miałam wciąż rozbawioną minę Marcina, kiedy oznajmiał mi o zakładzie. Nie miał wyrzutów sumienia, a mimo wszystko przez trzy lata nie tyle mi pomagał, a nawet wspierał. Nie wiedziałam po co było to wszystko. Teraz przynajmniej wiedziałam, skąd każdy z szkole wiedział, gdzie będę w jakim czasie, oraz skąd mieli te wszystkie moje zdjęcia, które kompromitowały mnie na każdym kroku.
Obudziłam się o siódmej rano, wzięłam krótki prysznic i ubrałam wcześniej przygotowane przeze mnie ubrania. Znowu musiałam stąd wyjechać, nigdy nie sądziłam, że powodem będzie mój rodzony brat.. Kochałam go, a on nawet mnie nie lubił.. Trzy lata temu to był najgorszy okres w moim życiu. Zawsze miałam świadomość, że to przez Harrego i Caroline, nigdy nie sądziłam, że będzie wplątany w to mój brat i to jeszcze w takim stopniu.
-Gdzie idziesz?- spytała zaskoczona mama, kiedy zeszłam na dół z walizką. W drzwiach pojawił się także tata
-Wracam do Londynu- powiedziałam
-Do Londynu? Czemu? Co się stało?
-Spytajcie syna- mruknęłam
W tym momencie na schodach pojawił się Marcin.
-Gdzie idziesz?- spytał zdziwiony patrząc na walizkę
-A jak myślisz?- warknęłam
-Nie wiem- powiedział pobierając czoło- mam kaca, co się stało?
-Serio nic nie pamiętasz?- zdziwiłam się
-Naprawdę nic- powiedział-niech zgadnę, ma to związek z Styles'em?
-Tak- powiedziałam patrząc na niego
-Co ci zrobił?- warknął
-On?!- zaśmiałam się szyderczo- raczej co ty mi zrobiłeś!
-Co ci zrobiłem?- wystraszył się
Na te słowa zaśmiałam się i spojrzałam na brata.
-Przyznałeś się, że to ty wymyśliłeś ten zakład trzy lata temu, to przez ciebie miałam takie kłopoty!- krzyknęłam
Marcin przez chwilę wpatrywał się we mnie bez słowa. Zapanowała cisza, której nikt nie chciał przerwać. W końcu Marcin zrobił krok w moją stronę, ale jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
-Marcin, to prawda?- spytała szorstko mama
-Tak- odpowiedział po chwili spuszczając wzrok na ziemię
-Dlaczego to zrobiłeś?- spytała
Marcin spojrzał na mnie powoli
-Ile ci wczoraj powiedziałem?
-Ile?- zaśmiałam się szyderczo- sądzę, że wszystko. Zaczynając od tego, że to ty wymyśliłeś ten zakład po fakt, że zrobiłeś to bo jestem winna, bo się urodziłam..
-To nie tak- wyszeptał krzywiąc się z bólu z powodu kaca- nie chciałem tego..
-Jeszcze zacząłeś chodzić z Caroline niemalże zaraz jak tylko wyjechałam!
-O czym ona mówi?- spytał tata patrząc to na mnie, to na Marcina
-Mówi prawdę- przyznał Marcin- Zuza przepraszam
-Gówno mnie to obchodzi- mruknęłam żegnając się z rodzicami- zadzwonię jak dojadę.
Wszyscy byli tak zaskoczeni, że nawet nie próbowali mnie zatrzymać. Wywołałam dość spore zamieszanie w mojej rodzinie, ale naprawdę nie mogłam tam zostać jeszcze trzech dni. Nie wiedziałam nawet co o tym wszystkim powinnam myśleć. Styles, Marcin..za dużo tego było...
Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w drogę powrotną do Londynu. Miałam nadzieję, że podróż minie mi szybko, bo myśli, kiedy pozostawałam sama, po prostu mnie momentami przytłaczały.
W trakcie podróży zadzwoniłam do Anne i zaprosiłam ją do siebie. Miałam nadzieję na szczerą rozmowę, albo chociaż temat, który pozwoli zapomnieć mi o tym rozczarowaniu. Marcin był dla mnie zawsze bliską osobą. Często się kłóciliśmy, ale zawsze, kiedy któreś z nas potrzebowało wsparcia, pomagaliśmy sobie nawzajem.
W ciągu trzech ostatnich lat Marcin w szczególny sposób niósł mi pomoc. Zawsze starał się mnie wspierać, pomagać... Za każdym razem, kiedy miałam problem, mogłam na niego liczyć. Nic nie wskazywało, że to wszystko zakończy się właśnie w taki sposób.. 
To on namówił rodziców, abym mogła zacząć nowe życie w Londynie, on ciągle do mnie przyjeżdżał i pytał czy ma mi jeszcze w czymś pomóc, on namówił mnie do wzięcia udziału w castingach do Unruly, on wspierał mnie przy wszystkich występach, on namawiał mnie na tańczenie w teledyskach.. Pomagał mi w nauce zawsze, kiedy musiałam się czegoś nauczyć ,,na szybko". On mnie wspierał, kiedy Harry mnie w taki sposób potraktował, on... 
Można było to porównać do dwóch biegunów. Na jednym był Marcin jako opiekuńczy brat, natomiast na drugim jako pomysłodawca zakładu i jego współwykonawca.. 
Nie wiedziałam tylko jednej rzeczy: gdzie znajduje się punkt wspólny tych biegunów...