niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 21

-Susanne co się dzieje?- spytał, kiedy skończyłam rozmowę.
Nie byłam w stanie wymówić nawet słowa. To co właśnie się dowiedziałam sprawiło, że nie wiedziałam jak powinnam zareagować. Co zrobić w pierwszej kolejności, a co w drugiej? Spojrzałam przerażona na Harrego. Na jego twarzy malował się niepokój. Zamknęłam oczy chcąc jeszcze raz pomyśleć nad tym, co się dowiedziałam. Musiałam na spokojnie przetworzyć tę informację.
-Harry- zaczęłam- nie mogę z tobą nigdzie iść
-Dlaczego?
-Dzwonił Marcin- powiedziałam- muszę jechać do rodziców. Są w szpitalu. Mieli wypadek.
Kiedy skończyłam swoją wypowiedź złożoną z kilku pojedynczych zdań, Harry momentalnie mnie przytulił.
-Zawiozę cię- wyszeptał mi do ucha
-Nie trzeba- powiedziałam- dam sobie radę.
-Nie pozwolę Ci jechać samej w środku nocy- powiedział stanowczo
-Nie musisz. Dam sobie radę..-powtórzyłam
-Ale nie pytam cię o zdanie- powiedział gładząc mój policzek
-Muszę mieć swój samochód..
-To pojedziemy na dwa samochody, ale razem.
Przez moment na mojej twarzy zagościł ledwo widoczny uśmiech. Byłam mu wdzięczna za troskę. Źle się czułam że pokrzyżowałam mu plany, ale to nie była moja wina. Rodzina była, jest i zawsze będzie dla mnie na pierwszym miejscu.
-Zamierzasz zostać w Holmes Chapel na dłużej?
-Pewnie tak- odpowiedziałam- z Londynu miałabym zły dojazd
-Od ciebie pojedziemy jeszcze do mojego domu, dobra?- spytał
-Jasne- zgodziłam się nie pytając o szczegóły
Nie całe dziesięć minut później wchodziliśmy do klatki schodowej. Już tylko kilka minut dzieliło mnie od wejść do mieszkania. Całą drogę myślałam o rodzicach. Marcin nie chciał zdradzić mi żadnych szczegółów. Stwierdził, że wszystkiego dowiem się na miejscu. Wiedziałam dlaczego posłużył się taką taktyką. Przede mną była daleka droga i nie chciał, aby poprzez mój pośpiech doszło tego wieczora do kolejnego wypadku. Jednak nie uzyskał swojego zamierzonego celu. Z każdą chwilą byłam coraz bardziej zdenerwowana. Mimo, iż nie powiedziałam tego głośno, cieszyłam się, że w tej chwili jest ze mną właśnie Harry.
Kiedy przekroczyłam próg mieszkania, od razu skierowałam się do swojego pokoju. Musiałam spakować się w jak najkrótszym czasie. Anne i Ariana dopiero po kilku minutach zorientowały się, że coś się dzieje. W końcu miałam być teraz na spacerze. Słyszałam fragment rozmowy Harrego z przyjaciółkami, próbującego wytłumaczyć dlaczego wpadłam niespodziewanie do mieszkania i zaczęłam się pakować.
Nie miałam czasu na zbędne wyjaśnienia, więc tuż po zamknięciu walizki, wyszłam z pokoju i pożegnałam się szybko z dziewczynami. Miałam nadzieję, że zrozumieją. Kiedy będę na miejscu, będę musiała zadzwonić jeszcze do cioci i do Kate. Wiedziałam, że pomimo faktu, iż nie miałam wyjścia, obie będą mieć mi za złe ten niespodziewany wyjazd.
Wraz z Harrym kierowali się w milczeniu do samochodów. Byłam roztrzęsiona tym wszystkim. Coraz bardziej ciążyło mi, że Marcin nie chciał powiedzieć niczego więcej. Moje domysły przybierały coraz to nowe kształty.
-Zuza- zaczął Harry, kiedy dojechaliśmy pod jego dom- to napewno nic takiego. Proszę nie denerwuj się tak. Przed nami daleka droga.
-Pewnie- powiedziałam bez przekonania
-Poczekaj tutaj na mnie. Za chwilę wrócę.
I tak zostałam sama. Stałam mimo panującego zimna w samej bluzie. Myślałam o wszystkim co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Po niespełna pięciu minutach zaczął dzwonić mój telefon. Z nadzieją, że to Marcin wyciągnęłam urządzenie z kieszeni. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że dzwoni Zayn.
-Tak?- odebrałam, licząc, że podczas mojej rozmowy z Zaynem nie zadzwoni do mnie jednocześnie Marcin.
-Harry do mnie dzwonił- powiedział momentalnie
-I?- spytałam nie wiedząc czego się konkretnie spodziewać
-Naprawdę mi przykro z powodu twoich rodziców. Zobaczysz, szybko wyjdą ze szpitala.
-Mam nadzieję
-Słyszałem też, że Harry jedzie z Tobą to Holmes Chapel
-Tak- potwierdziłam- uparł się, a teraz nie mam pojęcia co on jeszcze robi w tym domu..
-Zaufaj mu- powiedział
-Chyba nie mam wyjścia- powiedziałam biorąc głęboki oddech.
Nasza rozmowa skończyła się chwilę później, ale to nie zmieniało faktu, iż Harrego ciągle nie było. Wsiadłam do wnętrza samochodu by mieć możliwość ogrzania się chociaż trochę. Harry wiedział, że się spieszę, to dlaczego tak się wlókł?
Dopiero po chwili dostrzegłam, że furtka od bramki się otwiera. Podniosłam wzrok i zaskoczona spojrzałam na chłopaka.
-Co ty robisz?- spytałam wysiadając z samochodu
-Przecież nie zostawię cię tam samej- powiedział ciepło
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Zostanę w Holmes Chapel przez kilka dni
-Harry..- zaczęłam jednak on mi szybko przerwał
-Nic nie mów. Dzwoniłem do Zayna, menagera i mamy. Wszystko jest już załatwione, nie musisz się przejmować
-Nie wiem co powiedzieć..
Harry na moje słowa uśmiechnął się delikatnie.
-Jedź ostrożnie. Pojadę tuż za tobą
-Dobrze- wyszeptałam wsiadając do samochodu
Co jakiś czas patrzylam do wstecznego lusterka. Harry wciąż był za mną. Była dobra widoczność, więc mogłam bez problemu dostrzec jego spokojną twarz. Nie wiedziałam jak był powód, dla którego Harry ze mną jedzie, ale miałam uzasadnione podejrzenia.
W trakcie podróży zrobiliśmy jedną przerwę. Musiałam odpocząć. Dwie ostatnie godziny były dla mnie bardzo stresujące. Na szczęście Harry to rozumiał. Wspierał mnie jak tylko mógł.
-Nie denerwuj się. Jesteśmy już prawie na miejscu. Skoro Marcin nie powiedział ci co się stało tak konkretnie, to może nie jest tak źle.. Rozumiem, że to twoi rodzice, ale..
- Już jest lepiej- powiedziałam przytulając się do torsu chłopaka i stopniowo się uspokajając
-Możemy jechać dalej?- spytał
-Możemy- powiedziałam wsiadając z powrotem do samochodu
Przed nami była jeszcze godzina jazdy. Musiałam skupić całą swoją uwagę na drodze, bo zaczynało padać. Harry nie rozczulał się nade mną. Dobrze wiedział, że rodzice są dla mnie bardzo ważni, a ja jestem przez tą całą historię w złej kondycji. Najważniejsze było, aby dojechać bezpiecznie do szpitala.
Droga ciągnęła się niewyobrażalnie. Moim marzeniem było dostać się na miejsce jak najszybciej. Jeszcze nie dawno byłam na spacerze z Harrym, a teraz.. Nawet nie zdążyłam a raczej nie miałam okazji spytać chłopaka, gdzie mieliśmy wtedy iść.
-Wszystko w porządku?- spytał, kiedy dojechaliśmy na miejsce
-Tak- odpowiedziałam- muszę zadzwonić do Marcina
Wzięłam głęboki wdech i wybrałam numer brata. Nie wiedziałam o sprawie nic. Jedyne czego dowiedziałam się przy okazji poprzedniej rozmowy to to, że rodzice leżą w szpitalu, bo mieli wypadek samochodowy. Nie wiedziałam do końca w jakim są stanie, ani nawet na którym leżą piętrze. Na szczęście Marcin odebrał już za drugim sygnałem.
-Dojechałaś?- spytał na wstępie
-Tak- odpowiedziałam- gdzie mamy iść?
-Mamy?- powtórzył zaskoczony- z kim jesteś?
-Z Harrym- powiedziałam szybko nie chcąc tracić czasu na coś, o czym możemy porozmawiać kiedy indziej
-Trzecie piętro- powiedział- będę tam na was czekał
Prawie biegiem udaliśmy się na wskazane piętro. Modliłam się w duchu, aby winda chociaż trochę przyspieszyła. Chciałam jak najszybciej poznać całą prawdę.
Drzwi windy leniwie się rozsunęły. Ledwo przeszłam przez próg, już znalazłam się w ramionach brata.
-Cieszę się, że tu jesteś- wyszeptał mi do ucha
-Co się stało?- spytałam delikatnie się od niego odsuwając
-Wejdzmy- zaproponował wskazując ręką na korytarz
Spojrzałam w tamtym kierunku. Czy tam znajdują się nasi rodzice? Harry od naszego wejścia do szpitala, ani razu się nie odezwał.
Szliśmy w milczeniu, prowadzeni przez Marcina długim korytarzem. Patrzylam na każdą salę z osobna wgłębi mając nadzieję, że to ta właściwa. Jednak tak się nie działo. Marcin nie zaszczycił żadnej z nich najmniejszym spojrzeniem.
Kiedy wydawało mi się, że już zmierzamy ku końcowi, z daleka ujrzałam duży, świecący napis informujący o tym, że jest to sala operacyjna.
-Marcin..- powiedziałam zatrzymujeszc się
Chłopak odwrócił się i stanął tuż na przeciwko mnie.
-Susanne- powiedział łamiącym się głosem- wypadek był jakeś pięć godzin temu. Wtedy też przywieźli tu rodziców i rozpoczęto operację, która...trwa nadal.
-Jak wyglądał wypadek?- spytałam przerażona
-Uderzył do nich pijany kierowca..
-Jak wyglądał wypadek?- powtórzyłam pytanie
-Nie ciekawie.. lekarze nie wiedzą, czy z tego wyjdą, czy w ogóle..
Marcin nie musiał kończyć. Wiem dokładnie co chciał powiedzieć. Poczułam na sobie ręce Harrego, który stopniowo zaczął mnie obejmować. Czułam jego ciepło, jego troskę. Odwróciłam się przodem do chłopaka i mocno się w niego wtuliłam.
-Jestem przy tobie- wyszeptał- nie bój się

W tym samym momencie drzwi sali operacyjnej się otworzyły i wyszła z nich pielęgniarka. Marcin w jednym momencie znalazł się tuż przy niej.
-Niestety obecnie nie mogę udzielić jakichkolwiek informacji- powiedziała zanim ktoś zdążył o cokolwiek zapytać.

 Dwie godziny później
Wciąż siedzieliśmy na tym samym korytarzu. Nadal nie było jakichkolwiek wieści. Jednak jedno było pewne, skoro operacje rodziców trwały tyle czasu, nie była to rzecz błaha. Póki co, nikt nie chciał udzielić nam jakichkolwiek informacji. Byłam zmęczona, nie spostrzegłam się nawet, kiedy zasnęłam. Obudziło mnie dopiero ciche nawoływanie mojego imienia.
-Co się stało?- spytałam podnosząc głowę z kolan Harrego
Mój wzrok momentalnie padł na brata. Nie był on ani nad zbyt zadowolony, ani też smutny. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
-Obie operacje jak na ten moment się udały- powiedział
-Więc o co chodzi?- spytałam
-Najbliższe dwa dni będą decydujące..
Zamknęłam oczy, chcąc by móc się teraz obudzić z tego snu. Miałam nadzieję, że był to tylko kolejny koszmar. Jednak rzeczywistość pokazała zupełnie coś innego.
Jak się dowiedzieliśmy, nie mogliśmy teraz zobaczyć rodziców. Będzie to możliwe dopiero za kilka godzin. Lekarz prowadzący zasugerował nam byśmy wrócili na ten czas do domu, a jeżeli coś się zmieni w stanie naszych rodziców, będzie niezwłocznie do nas dzwonić. Uznaliśmy to za dobry pomysł, gdyż wszyscy byliśmy bardzo zmęczeni.
Czterdzieści minut później trzy samochody zaparkowały pod naszym rodzinnym domem. Harry wysiadając z jednego podszedł od razu do mnie.
-Jak będziesz czegoś potrzebować to dzwoń- powiedział
-A ty co masz zamiar zrobić?- spytałam
-Pojadę do rodziców..
-Teraz?- spytał lekko rozbawiony Marcin- będziesz ich budzić o czwartej nad ranem? Zostań z nami.
Harry przez moment nie wiedział jak zareagować. Wzięłam go za rękę i pociągnęłam w kierunku domu.
-Napewno jeszcze śpią- wyjaśniłam po drodze
Weszliśmy do przestronnej kuchni i wszyscy usiedliśmy przy stole.
-Powinnaś się położyć- powiedział Marcin- oboje powinniście. Przejechaliście daleką trasę..
Spojrzałam na Harrego. Faktycznie wyglądał na zmęczonego. Ja dziś praktycznie cały dzień spędziłam w domu, za to One Direction dziś miało spotkanie z fanami i podpisywanie płyt. Mimo to przyjechał ze mną z własnej woli do Holmes Chapel.
-Marcin ma rację- powiedziałam po chwili
-Nigdy nie byłem w twoim pokoju- powiedział nagle Harry
-Pokażę ci- powiedziała prowadząc chłopaka na górę
Otworzyłam drzwi i wpuściłam go do środka.
-Nic szczególnego- powiedziałam siadając na kraju łóżka
-Żartujesz?- spytał z podziwem oglądając moje zdjęcia z Polski
Zaśmiałam się cicho na jego słowa. Po chwili Harry popatrzył się na mnie badawczo z drugiego końca pokoju.
-Co? - spytałam zaskoczona
-Chciałabyś tam wrócić? Na stałe?- brzmiało jego pytanie wskazując na jedno z zdjęć
___________________________________________________
2 lata i 4 dni temu założyłam swój pierwszy Blog.
Nie wierzyłam, że mi się uda tyle wytrzymać z pisaniem, ale udało się.
Cieszę się z tego co robię, chociaż nie zawsze wierzę, że ma to sens.

Nie jestem do końca przekonana o dokładnej dacie nowego rozdziału. Jestem teraz zawalona nie tylko nauką, ale także innymi obowiązkami...
Na dodatek dotychczas pisałam rozdziały na tel i było szybciej, a teraz mam problemy z programem i jestem skazana tylko na komputer, co mi trochę psuje wszelkie zamierzenia, bo mam 2 blogi i ciężko wszystko pogodzić..


Udanego Dnia ! <3