piątek, 7 marca 2014

Rozdział 22

Nie miałam pojęcia, kiedy zasnęłam, ale kiedy już się to stało, przez cały czas miałam koszmary. Obudziły mnie dopiero hałasy dochodzące z parteru. Podniosłam głowę i spostrzegłam, że w pokoju nie ma Harrego. Powolnym krokiem zeszłam do kuchni.
-Która jest godzina?- spytałam siadając do stołu
-Szósta rano- odpowiedział Marcin
-Jak się czujesz?- usłyszałam ciche pytanie Harrego
Spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam.
-Całkiem dobrze. Co u rodziców?
-Rozmawiałem z lekarzem- odezwał się Marcin- bez zmian. Są w śpiączce farmakologicznej i jak narazie nie możemy ich zobaczyć.
-Rozumiem- powiedziałam- idę wziąć prysznic
Starałam się być dobrej myśli, ale wiedziałam co mogło się stać. Było widać, że Marcin coś przede mną ukrywał. Wiedziałam, że nie chciał mnie martwić, ale chciałam wiedzieć co tak naprawdę dzieje się z rodzicami. Byłam tym wszystkim zmęczona. Wzięłam krótki prysznic i ponownie zeszłam na dół.
-Jedziemy?- spytałam
-Bez śniadania nigdzie nie jedziesz- odezwał się Marcin
Wzruszyłam ramionami i wzięłam do ręki bułkę.
-Zjem ją po drodze, możemy jechać?
Marcin spojrzał na mnie tak, jakby miał ochotę zaprzeczyć. Najwyraźniej w końcu się poddał, bo wypuścił głośno powietrze z ust i pokiwał głową.
-To świetnie- stwierdziłam biorąc torebkę
-Pojadę z wami- powiedział Harry
Popatrzyłam z wdzięcznością na chłopaka. Cieszyłam się, że był przez ten cały czas ze mną. Bardzo denerwowałam się o ich zdrowie. Bałam się, że coś złego może się im stać.
Tym razem pojechaliśmy jednym samochodem. Marcin usiadł za kierownicą i ruszył wprost w stronę szpitala. Mieliśmy przed sobą jakieś od dwudziestu do trzydziestu minut jazdy. Prawie całą drogę nikt się nie odzywał. Dopiero pod koniec Marcin zwolnił i spojrzał znacząco w lusterko.
-Susanne musisz coś wiedzieć..
-Tak?- spytałam coraz bardziej zdenerwowana
Marcin zatrzymał poboczu, a ja poczułam jak Harry dotyka mojej dłoni. Dobrze wiedział o co chodzi. Próbowali coś przede mną na początku zataić, czułam to od samego początku.
-Widzisz..- zaczął i przerwał
-Marcin powiedz w końcu o co chodzi..
-Bo.. to jeszcze nic pewnego, ale lekarze przypuszczają, że oni mogą się już z tej śpiączki nie wybudzić..
-Słucham?!- prawie krzyknęłam, a uścisk na mojej dłoni nieco się wzmocnił.
-Uznaliśmy, że powinnaś to wiedzieć..
-Oni się wzbudzą- powiedziałam stanowczo, próbując do tego przekonać nie tylko ich, ale tak samą siebie.
-Też mam taką nadzieję- zakończył rozmowę Marcin włączając z powrotem silnik samochodu. Spojrzałam przez okno wprost na przesuwający się krajobraz. Marcin miał rację, trzeba było liczyć się z najgorszym, ale także wielkie znaczenie odgrywała wiara. Nie możemy twierdzić, że się nie uda. Miałam nadzieję, że może nawet nie teraz, ale za miesiąc lub dwa, wszystko definitywnie wróci do normy.
-Jesteśmy na miejscu- usłyszałam cichy głos Marcina
Odpięłam pas bezpieczeństwa i wysuwając swoją dłoń z uścisku Harrego, wysiadłam z samochodu. Bez słowa udałam się w stronę głównego wejścia. Nie oglądając się za siebie pośpieszyłam w stronę piętra, na którym teraz znajdowali się rodzice.
Chciałam przez chwilę pobyć sama. Móc przemyśleć wiele spraw, ale wiedziałam, że nie będzie to możliwe. Usiadłam na jednej z ławek, pół minuty później dołączył do mnie Marcin z Harrym.
-Już jesteście- powiedział lekarz nagle wychodząc z swojego gabinetu
Patrzylam na niego dłuższą chwilę. Mężczyzna około pięćdziesięcioletni, sprawiał wrażenie doświadczonego lekarza. Uśmiechnął się do nas łagodnie i gestem zaprosił do środka. Wraz z Marcinem przekroczyłam próg gabinetu, nie bardzo wiedząc czego móc się spodziewać.
-Sprawa jest dosyć skomplikowana- zaczął- operacja się udała, ale to był zaledwie początek. Obrażenia po wypadku są bardzo ciężkie. Wciąż nie możecie zobaczyć rodziców, bo są oni umieszczeni na specjalnych salach, które owszem znajdują się na tym piętrze, ale są zamknięte dla odwiedzających.
-Kiedy będzie to możliwe?- spytał Marcin
-W obu przypadkach dwie doby po wykonaniu operacji są decydujące. Nie wiemy czy organizmy pacjentów zaakceptują operacje. Po upływie stosownego czasu wszystko się okaże..
Lekarz prowadzący udzielił nam jeszcze kilku wskazówek i rad, po czym opuściliśmy gabinet.
-I jak?- spytał Harry wstając z ławki
Powiedzieliśmy mu mniej więcej to samo co dowiedzieliśmy się od lekarza. Chłopk wyglądał na zmartwionego.
-Jak chcesz to jedź do rodziny- powiedziałam- Marcin cię zawiezie
-Zostanę z wami, może na coś się przydam- stwierdził

Razem z bratem nie mieliśmy siły się kłócić więc przyjęliśmy słowa Harrego z milczeniem.
-Przejdziesz się ze mną na krótki spacer?- spytałam Harrego po pół godzinie siedzenia pod salą
-Jasne- zgodził się, chociaż był dosyć zaskoczony
W milczeniu przeszliśmy przez cały budynek szpitala, dopiero, kiedy znaleźliśmy się na dworze, postanowiłam rozpocząć rozmowę.
-Chciałam ci bardzo podziękować, że..
-Nie ma sprawy- przerwał mi momentalnie- wiem, że to dla ciebie trudny moment i chcę tutaj być przy tobie
-Ale wiesz, że nie musiałeś?
-Susanne- zaczął stając na przeciw- tu nie chodzi o to, że chcę się zrewanżować za to co się wtedy stało.. chociaż po części tak jest. Przede wszystkim zależy mi na Tobie i na tym co się dzieje tu i teraz. Bez wracania do przeszłości
-Nie można żyć ciągle przeszłością- powiedziałam po krótkiej chwili milczenia
-Wydaje mi się, że powinniśmy porozmawiać w końcu na ten temat i wszystko wyjaśnić. Zaczęłam na Ciebie tyle ile będzie trzeba, ale chcę wiedzieć, że też tego chcesz
-Jasne- powiedziałam siadając na pobliskiej ławce- ale nie dziś, nie teraz..
-Tak wiem- zgodził się- masz teraz ważniejsze sprawy na głowie, ale proszę cię nie zapominaj o tym. Nie chcę wywierać na tobie presji, ale też chcę wiedzieć na czym stoję. Nie chcę cię do niczego zmuszać, to ma być twój wybór.. Jak będziesz gotowa to o tym porozmawiamy.
Spojrzałam na Harrego. Był niemalże śmiertelnie poważny. Zaczęłam stopniowo analizować jego słowa. Czy chciałam z nim być? Czy między znów mogło być to co dawniej? Nie potrafiłam w chwili obecnej odpowiedzieć na to pytanie.
-Harry- zaczęłam, kiedy nagle coś mi się przypomniało- wczoraj wieczorem.. gdzie mieliśmy iść?
Chłopak uśmiechnął się delikatnie. Prawdopodobnie przeczuwał, że prędzej czy później padnie to pytanie.
-Nie mogę ci powiedzieć..
-Dlaczego?- zdziwiłam się
-Bo chcę cię tam kiedyś zabrać, a wtedy nie będzie niespodzianki- powiedział
Wzruszyłam bez słowa ramionami. Byłam ciekawa czy uda mi się przekonać Anne i Arianę by mi powiedziały. Nawet nie wiedziałam skąd dziewczyny miały taki dobry kontakt z Harrym.
-Wracamy?- spytał
-Jasne- odpowiedziałam. Nawet nie zwróciłam uwagi, że przeszliśmy już taką dużą odległość.
-Lubisz Zayna?- spytał po chwili
-Tak-odpowiedziałam zaskoczona pytaniem
-Bardzo?
-Do czego zmierzasz?- spytałam
-Byłem ciekawy- powiedział
Nie miałam ani chęci, ani ochoty zastanawiać się czy w pytaniu zadanego przez Harrego był jakiś podtekst. Nie był to najlepszy moment na takie rozmowy, ale cieszyłam się, że chociaż jedną rzecz mieliśmy już ustaloną.
Wróciliśmy do szpitala. Marcin siedział wciąż w tym samym miejscu, w którym go zostawiliśmy.
-Bez zmian- powiedział podnosząc na nas wzrok
Usiadłam obok brata. W tym samym momencie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Była to ciocia. Rano udało mi się dodzwonić tylko do Kate. Cioci wysłałam sms informujący o tym, że w trybie natychmiastowym musiałam wyjechać do Holmes Chapel, oraz, że jest to ważna sytuacja rodzinna. Nie była to informacja, którą można by było przekazać przez wiadomość tekstową.
-Co ty sobie wyobrażasz?- warknęła- gdzie jesteś?
-Pisałam, że..- zaczęłam jedak nie było mi dane dokończyć
-Ja mam za niedługo wesele!
-Rozumiem, ale..
-Nie ma żadnego ale. Masz tutaj być w ciągu trzech godzin!

-Nie mogę- powiedziałam z nadmiernym spokojem. Jej ślub miał się odbyć dopiero za trzy miesiące. Nie byłam zobowiązana do tego by spędzać z ciotką każdą wolną chwilę- a poza tym, już wszystko jest przygotowane..
-Nic nie jest przygotowane! Jest kompletny bałagan!- zaczęła się wściekać- trzeba odebrać garnitur, zamówić fryzjerkę..
-Ja miałam organizować wesele, a nie wasz wygląd. Poza tym jesteście w stanie sami to zrobić.. odebranie własnego garnituru wcale nie jest pracochłonne..
-Daj to- odezwał się tuż obok mnie Marcin i wyjął mi komórkę z ręki
-Słuchaj ciociu- zaczął- nasi rodzice walczą teraz w szpitalu o życie, a ty zadręczasz Susanne swoim ślubem. Dość już za was zrobiła. Moja siostra miała wam tylko pomóc i nic więcej. Łaskawie teraz w końcu weźcie sprawy w swoje ręce. W końcu jesteście dorośli.
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z drugiej strony, wyłączył się i oddał mi telefon.
-Dzięki- powiedziałam ciesząc się, że to nie mi przypadło uświadomienie swojej ciotki
-O co chodzi?- spytał Harry, który z dotychczasowej rozmowy nie zrozumiał ani słowa. Przez cały czas rozmawialiśmy po polsku. Przedstawiłam po krótce sytuację Harremu. Tak jak się spodziewałam przyznał rację mojemu bratu. Sama przyznawałam więc nie zdziwiło mnie to w najmniejszym stopniu. Ciotka wykorzystywała fakt, że miałam w stosunku do niej zobowiązanie. Teraz chciała bym wszystko robiła za nią. JeJednak to był jej ślub i jej wesele.
-I tak się skończy na tym, że nawet cię nie zaprosi na własny ślub, zorganizujesz- stwierdził Marcin
-Ona w ogóle jest mało rodzinna- dodałam
-No tak- wtrącił się Harry- ale mimo wszystko przyjęła cię wtedy do siebie..
-Bo musiała- powiedziałam nie patrząc na chłopaka
-Mama ją zmusiła- dopowiedział Marcin
-Czemu?- spytał
Spojrzałam na Harrego wymownie. Marcin też nie był skory do udzielenia mu tej informacji.
-Czemu?- powtórzył
-Długa historia- powiedziałam chcąc już zakończyć ten temat
-Czemu nie chcecie mi powiedzieć?
-Bo to było dawno temu- stwierdził Marcin
-Proszę.. ma to coś wspólnego ze mną?
-Harry.. nie utrudniaj- odezwałam się
Harry na chwilę zamilkł, ale wiedziałam, że nie zrezygnował.
-Susanne- zwrócił się do mnie po chwili- o co chodziło?
-Chodziło o to- odezwał się już nieźle poirytowany Marcin- że Zuza była w naprawdę złej kondycji psychicznej i były dwa wyjścia. Jedno wyjechać do Polski, ale to odpadło na samym początku. Rodzice nie puścili by jej samej, a sami też by z nią nie pojechali, bo mieli dobrze płatną pracę. Tak więc została tylko jedna możliwość. Susanne musiała po prostu się przeprowadzić i zmienić otoczenie. W tym wypadku pozostawała tylko ciocia..
-Nie wiedziałem- powiedział
Starałam się nie patrzeć w tym momencie na Harrego. Wiedziałam, że w jego oczach zobaczę smutek i żal. Nie chciałam tego, poniewaź miałam już dosyć zmartwień. Nie wiedziałam co powinnam zrobić. Moi rodzice byli w bardzo złym stanie, a ja nie potrafiłam im pomóc.
Po raz kolejny tego dnia poczułam jak Harry mnie przytula. Miałam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży... 
____________________________________________

Mam nadzieję, że o mnie i o Blogu nie zapomniałyście ;)
Mam teraz mnóstwo nauki, bo w maju matura..
Boję się, że mogę jej nie zdać, a muszę..
Mam jeszcze masę sprawdzianów do napisania i do poprawy więc czasem nie wyrabiam z czasem, a pisanie 2 blogów to jednak jest swego rodzaju wyzwanie..xd

3 komentarze:

  1. cudowny rozdzial nie mogę się doczekać kolejnego =) <3 =) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku nareszcie! x Rozdział wspaniały jak zawsze :) . Mam nadzieję,że następny pojawi się niebawem i że zdasz maturę bardzo dobrze :) x . Pozdrawiam i zapraszam przy okazji do siebie :)

    http://happiness-is-in-pain.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. niesamowity rozdział !!! szkoda że taki smutny ale mam nadzieję że niedługo wszystko sie ułoży, bo przecie powinno :p
    miło się czytało :*

    OdpowiedzUsuń