Miałam nadzieję, że dzisiejszy dzień będzie udany. Nic nie wskazywało na to, że mogłoby być inaczej. Rano
wraz z Marcinem pojechałam do rodziców, którzy wciąż leżeli w śpiączce. O ich stanie nie dowiedzieliśmy się zbyt wiele.
Wciąż nie mogliśmy ich zobaczyć, ale już dziś miało się to zmienić. Harry od wczoraj był u swojej rodziny. Z tego co wiem bardzo ucieszyli
się na jego przyjazd. Ciocia wciąż była na mnie obrażona. Sądziła, że Marcin dałby sobie sam radę. Nie potrafia
zrozumieć, że chodzi tutaj o coś więcej. Musiałam być teraz przy rodzicach. Kochałam ich i nie wyobrażałam sobie bym w
tym momencie nie była w szpitalu.
Anne i Ariana zapowiedziały, że tego dnia przyjadą do Holmes Chapel. Próbowałam im wytłumaczyć, że ich obecność nie jest tutaj konieczna, ale przyjaciółki stwierdziły, że w takiej chwili
muszą być przy mnie i mnie wspierać. Wierzyłam w czyste intencje
Anne, ale wiedziałam, że nie tylko mnie chce wspierać, ale także Marcina. Nigdy nie potrafiła ukryć, że się jej podobał.. nie przede mną.
-Jak wszystko pójdzie dobrze to za godzinę będziecie mogli ich zobaczyć- jak spod ziemi pojawił się tuż obok nas lekarz prowadzący
-Dziękujemy- odezwał się Marcin wciąż patrząc na mnie
-Jak myślisz, co się stanie?- spytałam, kiedy lekarza
już nie było
-Nie wiem- wyszeptał Marcin
Za pół godziny miało nastąpić wybudzanie rodziców z śpiączki. Mimo, że Marcin tego nie okazywał wiedziałam, że boi się równie bardzo jak
ja. Wiedziałam, że to głupie, ale chciałam by Harry albo Zayn tutaj byli. Jednak było to co najmniej nie możliwe. Zayn był teraz w Londynie, a Harry był u swojej rodziny,
skąd nie chciałam go wyciągać.
Spojrzałam na Marcina. Nie spał całą noc. Widziałam jak powoli zasypiał na moim ramieniu i nie zamierzałam go budzić. Mój brat starał się być twardy i odważny przez cały ten czas, ale znałam go aż za dobrze, by wiedzieć, że nie chce pokazać swoich prawdziwych emocji. Czas płynął szybko. Modliłam się w duchu, aby się udało. Byli i są dla mnie bardzo ważnymi osobami. Wspierali mnie trzy lata temu jak tylko mogli najbardziej
pomimo, że sami mieli także wiele własnych problemów.
Lekarze coraz częściej i w coraz większych grupach
zaczęli wchodzić do sali, w której znajdowali się nasi rodzice. Patrzylam na te białe fartuchy z nadzieją. Ten kolor zawsze
kojarzył mi się z czym dobrym.
W mojej kieszeni rozległy się ciche wibracje oznaczające, że nadeszła wiadomość sms. Wyciągnęłam telefon i odblokowałam ekran. Z zaskoczeniem
patrzyłam na wiadomość wysłaną mi przez Anne.
__________________________________________________
WIADOMOŚĆ SMS
Od: Anne
__________________________________________________
WIADOMOŚĆ SMS
Od: Anne
Będziemy u Ciebie za godzinę. Jak będziesz miała chwilę wolnego czasu to poczytaj sobie w internecie
plotki na Twój temat..Twój i Harrego. Wiedzą, że oboje jesteście w Holmes Chapel.. na szczęście tylko tyle..
_____________________________________________________
_____________________________________________________
Patrzylam na wyświetlacz nie wiedząc co o tym myśleć. Połączyłam się z internetem i zastygłam nie wiedząc co powinnam wpisać do wyszukiwarki.
,,Susanne Rosa i Harry Styles"
Postawiłam na najprostsze rozwiązanie i opłacało się. Na ekranie ukazało mi się kilka propozycji z czego większość dotyczyła lipca. Zaczęłam odwiedzać każdą z stron. Na trzech artykuły dotyczyły bieżących wydarzeń. Nie mieli żadnych podstaw.
Na każdej z trzech stron
był TEN SAM artykuł. Chcąc się dowiedzieć czegoś więcej zaczęłam go czytać.
,,Jak wiadomo młoda tancerka Susanne Rosa po raz kolejny
w tym roku odwiedziła Holmes Chapel. Tym razem wiadomo już, że odwiedza tam swoją rodzinę. Warto także dodać, że Harry Styles z zespołu One Direction także przebywa w tej miejscowości. Poprzez opublikowane niedawno zdjęcie piosenkarza, wiadomo, że oboje się znają. Czy na znajomości się skończy? A może ich relacje się rozwiną?
Nasz fotoreporter jest już na miejscu także na bieżąco będziemy Was informować"
Skopiowałam link i wysłałam Harremu. Będzie teraz trzeba
uważać. Nie chciałam żadnych skandali.
Musiałam być teraz przy rodzicach, aby jak najszybciej wrócili do zdrowia. Ilość lekarzy wchodzących i wychodzących z sali, w której leżeli rodzice wciąż się zwiększała. Nie byłam w stanie stwierdzić czy to dobry znak czy wręcz przeciwnie.
Mój telefon ponownie zaczął wibrować tym razem oznajmiając o połączeniu od Harrego.
-Co chcesz przez to powiedzieć?- spytał kiedy odebrałam. Jego głos był spokojny i opanowany. Zastanowiłam się na chwilę nad jego pytaniem.
-Nie chcę żeby media pomyslały sobie, że jesteśmy razem czy coś takiego- wyjaśniłam
-Dlaczego?
-Bo utrudniło by mi to życie i to w znacznym stopniu..
-Jak wolisz- powiedział, a w jego głosie wyczułam...zawód?
-Tak będzie lepiej...
-Co z twoimi rodzicami?- spytał zmieniając temat
-Nie wiem.. Są wybudzani z
śpiączki aktualnie..
-Zaraz tam będę- powiedział
-Nie..nie trzeba- zaprotestowałam
-Susanne..- zaczął jednak szybko
się rozmyślił i zapytał- czemu?
-Czytałeś przecież..
Harry weschnął.
-Będę tam za piętnaście minut
Zanim ponownie zdążyłam zaprotestować Harry się rozłączył. Miałam nadzieję, że nikt nie zrobi mu zdjęcia.
-Co się dzieje?- spytał Marcin podnosząc głowę z mojego ramienia
-Rodzice są wybudzani z
śpiączki- powiedziałam
-I jak?
-Nikt nie chce udzielić żadnych informacji..
Harry będzie tutaj za piętnaście minut, a dziewczyny za jakieś pół godziny..
Marcin pokiwał głową dając znać, że rozumie. Oboje nie chcieliśmy zostać teraz sami.
Wiedziałam, że chłopak nadal przeżywa rozstanie z swoją dziewczyną. Ja teraz miałam przyjaciółki, oraz Zayna
i Harrego. Natomiast Marcin tylko kumpli i mnie.
Miałam nadzieję, że szybko się to zakończy. Jednak wybudzanie
rodziców wciąż przeciągało się w czasie. Mimo wszelkich naszych prób- nadal nikt
nie chciał nam nic powiedzieć. Łatwo było zauważyć, że coś się dzieje. Coś co nie powinno mieć miejsca. Lekarze
chodzili, a nawet biegali tamtam i z powrotem. Byli zdenerwowani i to uczucie
udzieliło się także nam. Wcześniej lekarze zapewniali, że jest to najlepszy
moment i wszystko powinno przebiec zgodnie z planem. A teraz? Nie wiedziałam co powinnam
o tym myśleć.
-Jak się czujesz?- spytał nagle Harry. Nie wiedziałam, kiedy chłopak pojawił się tuż obok mnie. Spojrzałam na Harrego i uśmiechnęłam się słabo. Nie miałam siły, by odpowiedzieć na jego pytanie. Swoją drogą nawet nie wiedziałam jak powinna brzmieć.
Harry albo zrozumiał, albo wyczytał odpowiedź z wzroku Marcina. Wolałam nie wnikać, bo i tak do
niczego ta informacja by mi się nie przydała. Zamiast tego patrzylam na swoje buty,
tak jakbym w nich chciała znaleźć odpowiedź. Wokół panowała cisza, nikt
się nie odzywał. Czułam na sobie wzrok Harrego, ale na niego nie reagowałam. Nie chciałam wzbudzać w nim złudnej nadziei. Było by to w stosunku do niego nie wporządku.
Z sali, w której leżeli nasi rodzice wyszedł lekarz prowadzący. Oboje z Marcinem podnieśliśmy się z naszych miejsc.
-Przypadek waszych rodziców był bardzo podobny- zaczął- dlatego umieściliśmy pacjentów w jednej sali..
Żadne z nas nie wiedziało do czego zmierza lekarz. Popatrzyliśmy się na siebie zaskoczeni.
-Z perspektywy czasu okazało się, że to dobry pomysł, ponieważ mogłem być przy obu pacjentach jednocześnie- kontynuował.
Patrzyłam na niego zdezorientowana. Co chciał nam powiedzieć?
-Było to pomocne, ale nie potrafiło zapobiec wszystkiemu.
Wasi rodzice byli..są.. w złym stanie, ale to już wiecie odkąd po raz pierwszy pojawiliście się w szpitalu..
-Co chce pan powiedzieć?- spytałam zdenerwowana
Mężczyzna westchnął.
-Pacjenci zostali wybudzeni z śpiączki pomyślnie, ale..
-Ale?- powtórzył Marcin
Oboje wstrzymaliśmy oddech czekając na słowa lekarza.
-Możecie ich zobaczyć. Możliwe, że jest to już ostatnia możliwość..
Słowa lekarza brzmiały jak wyrocznia. Oboje ruszyliśmy w stronę sali. Zatrzymałam się przed drzwiami i wzięłam głęboki oddech. Miałam nadzieję, że wszystko się ułoży. Ostatnio żyłam ciągłą nadzieją.
Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka, a tuż za mną podążył Marcin. Rozejrzałam się po błękitnym przedsionku. Nasi rodzice leżeli kilka metrów dalej. Podążyłam w tamtym kierunku
i stanęłam na wprost
dwóch łóżek. Ludzie leżący na nich w
najmniejszym stopniu nie byli podobni do naszych rodziców, ale wiedziałam, że to oni. Na ich
posiniaczonych twarzach odbił się delikatny uśmiech.
-Mamo, tato- wyszeptałam
Marcin nie odezwał się ani słowem. Popatrzyłam na niego. Był równie przerażony co ja. Nie na codzień patrzy się na tak bliskich
ludzi, którzy są cali w siniakach, bandażach, a na dodatek
przypięci do masy urządzeń.
-Podejdźcie- wyszeptała mama przez łzy
Nie mogliśmy dać poznać po sobie, że jest aż tak źle, ale to było silniejsze od
nas. Wiele razy widziałam zakrwawionych ludzi, ale nigdy nie byli w takim stanie!
Zrobiłam kilka kroków w ich kierunku.
Mama wolno wyciągnęła w moim kierunku rękę pokazując tym samym żebym usiadła na łóżku. Wolno, chyba
nawet za wolno wykonałam jej polecenie.
-Wiemy, że zostało nam niewiele czasu- wyszeptała
-Mamo..-zaczęłam, ale ona mi przerwała gestem dłoni
-Chcemy tylko- tu spojrzała na tatę. Dopiero dostrzegłam, że tata jest w
dużo gorszym stanie
niż mama- żebyście wybaczyli nam wszystkie błędy jakie popełniliśmy przez ten cały czas..
Zanim zdążyliśmy odpowiedzieć, urządzenie, do którego był podłączony tata nagle zaczęło wydawać jednostajny, długi i niemalże piszczący dźwięk. Otworzyłam szeroko usta,
w jednym momencie znaleźli się przy nim lekarze i rozpoczęli podawanie jakiś leków mimo, że zdawali sobie sprawę, że to nic nie da. Marcin przypadł na kolanach
do łóżka taty. Z jego
oczu zaczęły płynąć łzy. Schował twarz w dłoniach byśmy nie mogły dostrzec oznak jego słabości. Tylko jakie
teraz miało to znaczenie?
Wciąż siedziałam na łóżku mamy. Nie
potrafiłam wykonać żadnego ruchu. To co się teraz działo... Nie potrafiłam tego zdefiniować. Czułam jakby wszystko
odbywało się gdzieś z dala ode mnie. Nie miałam na nic wpływu i to mnie
przerażało.
-Przykro mi- w tle cichego płaczu brata odezwał się głos lekarza
Starałam się nie patrzyć na rozgrywające się przede mną zdarzenia.
Twarz mamy była blada o ile można było cokolwiek takiego stwierdzić patrząc na liczne szycia,
które pokrywały jej twarz.
Mama zamknęła oczy. Wiedziałam, że przeczuwała, że już za chwilę nadejdzie jej kolej. Chciałam zatrzymać czas.. cofnąć go.. tyle jeszcze miałam im do powiedzenia.
Nie wiedziałam od czego zacząć, co jest najważniejsze. W przypływie emocji wyszeptałam tylko:
-Mamo kocham cię
Były to słowa płynące prosto z serca. Chciałam dodać jeszcze żeby nie odchodziła, że jeszcze nie
pora, ale jej oczy się..uśmiechały. Była szczęśliwa.
-Pamiętaj- powiedziała lekko zachrypniętym głosem- zawsze bądź sobą i wierz w swoje przekonania. Nie zapominaj skąd jesteś. My z tatą zawsze będziemy obecni tutaj..
Wskazała ręką na serce
-Marcin- chłopak spojrzał w jej kierunku i przysunął się bliżej- przepraszam za tamto..
Nie miałam pojęcia o czym mówią, ale wolałam nie przerywać
-Jesteś dobrym chłopakiem.. Znajdź sobie dobrą dziewczynę, opiekuj się siostrą..
Na tym się skończyła mowa pożegnalna mamy.
Siedzieliśmy u jej boku, patrząc w milczeniu na jej ostatnie chwile. Słowa nie były do niczego potrzebne. Liczyła się sama obecność. Mama podniosła rękę i nakreśliła w powietrzu znak krzyża. Patrzyłam z przerażeniem na rozgrywającą się scenę.
-Jeszcze jedno- wyszeptała z trudem. Przez
cały czas patrzyła na mnie- Harry
to dobry chłopak.. bardzo się zmienił..
To były jej ostatnie słowa. Tak jak w
przypadku taty, w jednej chwili urządzenia zaczęły wariować. Zamknęłam oczy nie mogąc w to uwierzyć. Po policzku zaczęły płynąć mi łzy. Nie potrafiłam ich zatrzymać, nie chciałam..
________________________________________________________________________
Muszę też się zacząć uczyć do matury i zacząć pisać prezentację maturalną..
Same zauważyłyście pewnie, że rozdziały są bardzo rzadko ostatnio, ale nie mam kiedy pisać.
Powinnam coś dodać pomiędzy maturami pisemnymi a ustnymi. Niestety na wcześniej raczej nie ma co liczyć..
Mam nadzieję, że mnie nie opuścicie i będziecie czekać.
Jeśli macie jakieś koncepcje na to opowiadanie to piszcie w komentarzach.
Marcela x