Jest to najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek dodałam.
Chciałam Wam powiedzieć, że jest to już definitywny KONIEC tego Bloga.
Długo nad tym myślałam i doszłam do wniosku, że coraz mniej osób go czyta.
Dodatkowo liczba komentarzy jest znikoma (pod ost rozdziałem tylko 1 !)
Nie ma sensu dłużej tego ciągnąć.
Kolejnym powodem jest mój brak czasu. W maju mam maturę, na którą muszę się uczyć.
Jeżeli jednak komuś by zależało na tym co piszę to możecie mnie znaleźć na moim 2 Blogu,
który NIE jest o 1D: LINK.
Jeżeli będziecie mieć jakiekolwiek pytania, albo będzie Wam się nudzić zawsze możecie napisać do mnie na GG: 44978445
MIŁEGO CZYTANIA!!!
Z perspektywy Harrego
Siedziałem na ławce i myślałem nad tym co właśnie usłyszałem od lekarza.
Tata Zuzy nie żyje. Byłem ciekawy jak teraz będzie wyglądać życie dziewczyny. Pozostawała jej jeszcze mama, Marcin, ciocia...ja. Chciałem wesprzeć Susanne na duchu. Wiedziałem, że musi bardzo przeżywać śmierć ojca, ale nie mogłem wejść do sali. Musiałem zaczekać. Zuza bardzo
przejęła się losem swoich rodziców. Zostawiła wszystko w Londynie i przyjechała do Holmes Chapel by móc być bliżej nich, a jednocześnie odciążyć trochę swojego brata.
W moją stronę podążały teraz dwie blondynki. Wiedziałem, że są to przyjaciółki Zuzy. Wstałem i przywitałem się z każdą z nich.
-Gdzie Susanne?- spytała Anne jako pierwsza
Wskazałem głową na salę przede mną
-Można tam wejść?- spytała
-Nie i nawet bym wam nie radził- powiedziałem siadając z powrotem na
ławce
-Dlaczego?- spytała Ariana siadając obok
-Właśnie się dowiedziałem, że umarł tata Susanne-
powiedziałem spuszczając głowę
Dziewczyny przez cały czas zadawały jakeś pytania. Byłem zmuszany do udzielania im odpowiedzi, mimo, iż mało słuchałem o czym mówiły. Moje myśli cały czas zaprzątała Zuza. Zastanawiałem się jakbym to ja postąpił na jej miejscu.
Prawda była taka, że nigdy nie przeżyję tego samego co ona. Nie miałem ojca tylko
ojczyma i mimo, że jest on mi bardzo bliski to nigdy nie zyska miana rodzonego ojca.
Z oddali dobiegła mnie rozmowa dwóch pielęgniarek. Można było wywnioskować, że rozmawiają o Susanne i jej rodzinie.
-Takie nieszczęście- powtarzała jedna
-Ta dziewczyna jest podobno znaną tancerką z Londynu- powiedziała druga
-A ten chłopak?
-To jej brat.. mieszkał z rodzicami w Holmes Chapel..
-A to ona sama wyjechała do Londynu?-
spytała pierwsza
-Tak. Podobno miała jakieś problemy. Ale
wróciła tutaj z chłopakem..
-Z kim?
-Ten młody chłopak, który często z nimi siedział na korytarzu..
-Oni nie są razem- wyjaśniła pierwsza zupełnie nie zdając sobie sprawy,
że ja to wszystko
słyszę- on jest piosenkarzem
z One Direction. Moja córka ich słucha. Nie mogliby być razem..
-Czemu?
-Bo po pierwsze ona podobno przez niego wyjechała, a po drugie
ta dziewczyna chce osiągnąć wszystko dzięki własnej pracy, a nie zawdzięczać to związkowi z Harrym Stylesem..
-W sumie fanki One Direction nie dałyby jej żyć..każda marzy o tym
zespole, że któryś na nią spojrzy i się zakocha od pierwszego wejrzenia, a jednocześnie nie potrafią zrozumieć, że jednak komuś się udało..
Spojrzałem na siedzące obok mnie przyjaciółki Susanne.
-To o to chodzi?- spytałem
-W większości tak-przyznała Anne- ale są też inne powody..
-Jakie?- spytałem
Jednak nie było dane mi się dowiedzieć. Drzwi do sali na przeciwko otwarły się na oścież, a w progu stanęła zapłakana Susanne.
Anne i Ariana momentalnie przystąpiły do dziewczyny, przytulając ją. Stałem dwa metry od Zuzy i bałem się podejść. Nie wiedziałem jakbym ją mógł pocieszyć po stracie
taty. Wiedziałem, że zwykłe: ,,będzie dobrze" nie wystarczy.
-Przykro nam z powodu twojego taty- wyszeptała Anne
-Co?- Susanne miała nie obecny wyraz twarzy
-Przykro nam z powodu śmierci twojego
taty- powtórzyła- jak się czuje Twoja mama?
W tym momencie po policzku Zuzy zaczęły płynąć nowe łzy.
-Co się dzieje?- spytała Ariana
Teraz z sali powolnym krokiem, cały blady wyszedł Marcin. Zignorował obecność moją i dziewczyn, kierując się do siostry. Nadal nie zważając na nikogo innego,
mocno ją przytulił.
-Odwieziecie ją do domu?- spytał jakby w przestrzeń
-Mnie?- zdziwiła się- a co z tobą?
-Ja tu zostanę trochę... Ale ty jedź, odpocznij trochę..
-Marcin..- zaczęła ale on jej przerwał
-Proszę..
-Ja ją odwiozę- zadeklarowałem się momentalnie
Susanne popatrzyła z roztargnieniem na mnie i na Marcina.
-Dobrze. Harry mnie odwiezie, ale nie mam zamiaru
odpoczywać, bo to bezsensu..
-Weźmiesz dokumenty?
-Tak. Będę do godziny
z powrotem- powiedziała
Anne i Ariana zadeklarowały, że zostaną z Marcinem. Wiedziały, że ich przyjaciółka jest w dobrych rękach.
Nie sądziłem, że śmierć ojca spowoduje
taką zmianę u dziewczyny. Przez cały czas była roztargnięta i mimo, że już nie płakała, wciąż jej oczy były zaszklone. Na miejsce dojechaliśmy w zupełnej ciszy. Nie
chciałem jej przerywać. Nie powinienem
zmuszać jej do wyznań.
Kiedy podjechaliśmy pod dom, wszedłem za nią do środka. Susanne skierowała się do kuchni i usiadła przy stole. Zrobiłem to samo, ale
poczułem pustkę. Nie potrafiem
jej pomóc, a tym bardzie pocieszyć.
-Co się tak patrzysz?-
spytała
-Przepraszam- tylko na tyle byłem w stanie się zdobyć
Dziewczyna westchnęła i wstała i podążyła po schodach na górę. Przez chwilę wciąż siedziałem na swoim miejscu, ale teraz wiedziałem, że muszę coś zrobić. Skierowałem się do pokoju Susanne.
Zapukałem i po usłyszeniu cichego
,,proszę" wszedłem do środka. Zastałem ją leżącą na łóżku. Przez cały czas próbowała zakryć twarz kawałkiem pościeli.
-Twój tata nie chciałby żebyś..
Nie dokończyłem, bo w tym momencie Susanne podniosła głowę. Wiedziałamem jaki popełniłem błąd. Nie mogłem wiedzieć co chciałby jej ojciec.. jednak jak się później okazało, nie o to w
tym momencie chodziło.
-Dlaczego mówicie ciągle o tacie?- spytała słabym głosem
Zaskoczyło mnie jej pytanie.
-Bo umarł i..- zacząłem jednak dziewczyna
znowu mi przerwała
-Mama też umarła- powiedziała po czym z powrotem
opadła na poduszki.
Jej słowa zaskoczyły mnie.
-Nie wiedziałem- wyszeptałem kładąc dłoń na jej ramieniu
Susanne przez chwilę w ogóle nie reagowała. Po chwili usiadła i wbiła we mnie spojrzenie.
Pogłaskałem ją po policzku.
-Wiesz jakie były jej ostatnie słowa?- spytała
-Tak?
-Że się zmieniłeś..
Niektóre czynności wykonujemy odruchowo, zanim jeszcze
pomyślimy z czym się to tak naprawdę wiąże. Tak było i tym razem. Przysunąłem się bliżej dziewczyny. W jej oczach dostrzegłem zawahanie,
ale to nie odciągnęło mnie od mojego celu. Powoli zbliżyłem się do niej i zaledwie
musnąłem jej usta.
Nie byłem do końca pewny jak zareaguje,
ale na twarzy dziewczyny nie dostrzegłem żadnych emocji. Wiele ryzykując ponowiłem pocałunek tym razem nieco go wydłużając. Odsunąłem się na odległość pięciu centymetrów. Susanne miała pół zamknięte oczy. Jej twarz na krótką chwilę się rozpromieniła. Niewiele myśląc zacząłem zachłannie ją całować, a Susanne coraz częściej odwzajemniała pocałunki.
Naparłem całym ciałem na Susanne. Teraz chciałem tylko jej.
Naparłem całym ciałem na Susanne. Teraz chciałem tylko jej.
-Przestań- wyszeptała odsuwając się
Patrzyłem jak wstała z łóżka i wyszła z pokoju. Byłem zły na siebie. Wykorzystałem sytuację, wykorzystałem to, że jej rodzice
nie żyją. Susanne uległa, ale nie dlatego, że coś do mnie poczuła, tylko była ona w tym wszystkim zagubiona. Chciała się odnaleźć..
Wyszedłem z pokoju i skierowałem się na dół. Zuza chowała właśnie ostatnie dokumenty, które będą potrzebne do pogrzebu.
-Przepraszam- powiedziałem stając obok
-Zapomnijmy o tym- odrzekła nawet na mnie
nie patrząc
-Nie powinienem- nie dawałem za wygraną- po tym wszystkim..
-Dobrze wiesz, że to dla mnie nic nie znaczy.
Zabolało.
Susanne często robiła krok do przodu i dwa w tył. Miałem wtedy wrażenie, że dziewczyna mnie
nie chce. A może to nie tylko takie wrażenie?
-Idziemy- powiedziała
Wyszedłem za nią z mieszkania.
Teraz mieliśmy jechać dwoma samochodami, więc nie będzie niezręcznej ciszy z
mojej strony.
Musiałem przemysleć plan działania.
Za daleko doszedłem z tym pocałunkiem by wszystko
zaprzepaścić. Musiałem przemysleć plan działania.
Będę o nią walczył.
Zawsze ją kochałem i wiem, że jest tego warta.
Trzy dni później
Czas płynął szybko. Rodzice umarli już trzy dni temu. Dziś miał się odbyć pogrzeb. Jak się okazało ostatnią wolą, nie zapisaną w testamencie było aby spoczęli właśnie w Holmes Chapel. Wydawało mi się to dziwne, ale z faktami się nie dyskutuje. Wraz z bratem podzieliliśmy się obowiązkami. On miał poinformować rodzinę i znajomych w Polsce o pogrzebie, a jeżeli chcieli by przyjechać, zorganizować im nocleg. Natomiast ja miałam przygotować tradycyjną polską stype. Cała reszta była już załatwiona. Było nam ciężko, ale dawaliśmy radę. Przez cały czas otrzymywaliśmy pełne wsparcie od Anne, Ariany, oraz Harrego i jego rodziny. Wiele to dla nas znaczyło. Nigdy nie spodziewaliśmy się, że stracimy oboje rodziców jednocześnie.
Z Harrym nie rozmawiałam na inne tematy, niż te związane z pogrzebem. Nie wiem na jak długo uda mi się odwlekać rozmowę, która jak dobrze wiedziałam- i tak nadejdzie.
Dziś do Holmes Chapel mieli także przyjechać pozostali członkowie One Direction. Liczyłam, że uda mi się porozmawiać chociaż przez chwilę na osobności z Zaynem. Byłam ciekawa co przyjaciel myśli o tym wszystkim. Dziewczyny były całym sercem po stronie Harrego. Może miały rację?
-Za godzinę będzie lądować samolot- usłyszałam głos Marcina- pojadę już na lotnisko
-Dobra- powiedziałam bez przekonania
-Dasz sobie radę?- upewnił się
-Tak, jasne
Marcin wyszedł zostawiając mnie samą w pokoju. Dziewczyny były pewnie na dole. Byłam zmęczona tym wszystkim. To, co przeżyłam w ciągu tych kilku dni było straszne i wiedziałam, że sama, bez wsparcia przyjaciół nie dalibyśmy rady. Byłam im wdzięczna za pomoc. To wszystko co dla nas robili wiele dla nas znaczyło.
-Wszystko w porządku?- usłyszałam, kiedy dwadzieścia minut później zeszłam na dół. Spojrzałam wprost na zatroskaną Anne.
-Jasne, nic mi nie jest
Kolejne kłamstwo tego dnia. Potrzebowałam trochę czasu żeby wszystko sobie uporządkować.
-Nie odbierasz telefonów.. Zayn dzwonił, będzie tutaj za dziesięć minut
-A Marcin?
-Nie wiem, ale chyba samolot z waszą rodziną jeszcze nie wylądował. Przyjadą tutaj od razu z lotniska..
-Dzięki- powiedziałam siadając na kanapie
-Susanne- zaczęła przyjaciółka siadając obok- może to brzmi banalnie, ale wszystko będzie dobrze..
-Harry mówi to samo..
-Może coś w tym jest?
-Może..
Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu. Chciałam porozmawiać z przyjaciółką, ale wszystko zeszło teraz na drugi plan. Mogło zaczekać..
-Co teraz będzie?- spytała
-Z czym?
-Zostajesz w Holmes Chapel czy wrócisz do Londynu?
Spojrzałam na przyjaciółkę z zaciekawieniem. Nie zastanawiałam się nad tym. Jednak warto było się zastanowić nad pozostaniem w Holmes Chapel. Nie mogłam zostawić go tutaj samego. Trzeba było się jednak liczyć z tym, że jeśli zostanę, będę musiała pożegnać się z myślą pozostania tancerką. Wiedziałam, że jeżeli tak się stanie, to będzie jedna z moich najtrudniejszych decyzji w życiu.
-Zobaczę- powiedziałam po chwili zastanowienia
-Rozumiem..
Po chwili do drzwi rozległo się pukanie. Anne wstała i podeszła otworzyć.
-Jest Susanne?- brzmiało pytanie
-Jasne, wejdź- odpowiedziała Anne przesuwając się
W drzwiach ukazała się najpierw głowa, a potem całe ciało Zayn'a.
-Hej- powiedział cicho
-Hej- odpowiedziałam patrząc na chłopaka
-Moglibyśmy porozmawiać?- zapytał
-Zostawię was samych- powiedziała Anne wychodząc
Zayn usiadł obok mnie i położył dłoń na moim ramieniu.
-Tęskniłem za Tobą- wyszeptał
Był jak dotąd pierwszą osobą, która nie zaczęła tematu moich rodziców. Wiedziałam, że oznaczało to tylko jedno. Nie było sensu pytania, bo Zayn i tak wiedział wszystko od Harrego.
-Ja za Tobą też- odpowiedziałam
Zayn przytulił mnie do siebie i pocałował w policzek.
-Nigdy nie byłem dobry w pocieszaniu..-zaczął niepewnie
-To tego nie rób..
-Nie wiem tylko czy wypada zmieniać temat
-Może wypada, może nie, bez różnicy- weschnęłam
-Jak z Harrym?- zapytał
-A co Ci powiedział?
-Właściwie to nic.. ale wywnioskowałem, że się pokłóciliście..
-Dlaczego?- spytałam zaskoczona
-Bo mówił, że będzie o Ciebie walczył i..
-Pocałował mnie- przerwałam Zaynowi
-O kurwa- mruknął- nie wybrał zbyt dobrego momentu..
-A ja odwzajemniłam pocałunek, ale potem go przerwałam- uzupełniłam
-Rozumiem..Żałujesz tego?
-Nie wiem, nie myślałam o tym w ogóle
-Dasz mu szansę?
-Chyba powinnam..
-Możesz spróbować..
Drzwi otworzyły się i stanął w nich Harry. Zaskoczona spojrzałam na chłopaka. Zawsze dzwonił, albo pukał, ale nigdy nie wszedł sam. Harry chyba zrozumiał dlaczego patrzę na niego z takim zaskoczeniem, bo momentalnie zaczął się tłumaczyć.
-Ariana powiedziała, że mogę wejść..
-Jasne, spoko- powiedziałam
-Mogę wejść?- spytał
Harry wciąż stał w progu otwartych drzwi i patrzył to na mnie to na Zayn'a.
-Jasne- zgodziłam się
-Marcin dzwonił- powiedział nie pewnie
-I?
-Będzie tutaj za pół godziny z Waszą rodziną
-Z kim pojechał? Przecież wszyscy w jednym samochodzie się nie zmieszczą..
-Mówił, że jedzie z jakimiś kumplami. Gdzie wasza rodzina będzie spać?
-Tutaj- powiedziałam pokazując ręką na dom w którym się znajdowaliśmy
Nasza rozmowa była co najmniej dziwna. Czułam na sobie wzrok Zayn'a. Wiedziałam co chciał mi powiedzieć, że ta rozmowa do niczego nas nie doprowadzi, a wręcz może tylko zaszkodzić. Wiedział, że teraz się tym w ogóle nie przejmuje, więc najwyraźniej postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.
-Dużo razem przeszliście..-zaczął
-Zayn, wiem do zmierzasz, ale to nie jest czas na takie rozmowy- powiedziałam
-Sami nigdy nie dojdziecie do porozumienia- stwierdził
-Dojdziemy- powiedział Harry
-Tylko kiedy?
-Zayn, proszę- powiedziałam- nie teraz. Za kilka godzin jest pogrzeb moich rodziców, jestem zmęczona tym wszystkim..
-Musisz odpocząć- zwrócił się do mnie Harry
-Będę mieć jeszcze czas- odpowiedziałam i spojrzałam na Zayn'a- ale skoro tak ci na tym zależy, porozmawiamy sobie z Harrym wieczorem..
-Nie musimy jeżeli nie chcesz- powiedział momentalnie Harry
-Kiedyś w końcu musimy..
Naszą rozmowę przerwało otwieranie drzwi. W progu pojawił się Marcin niosąc dwie walizki.
-Kto z Tobą przyjechał?- spytałam wstając
-Ciocia Ania z wujkiem i Olą. Oglądają jeszcze ogród..
Po chwili w drzwiach pojawili się wcześniej wymienieni członkowie rodziny. Momentalnie znalazłam się w ich objęciach słysząc wszelakie kondolencje. Harry i Zayn siedzieli na swoich miejscach jedynie podejrzewając o czym jest odbywająca się po polsku rozmowa. Po pięciu minutach dojechała ciocia Basia, z wujkiem Romkiem, oraz dziećmi Magdą i Wojtkiem. Pozostałej części rodziny jeszcze nie było. Mieli oni pojawić się w Anglii następnym samolotem za około godzinę. Także Marcin z kolegami będą musieli za niedługo robić drugi kurs. Wkrótce zostałam sama w domu wraz z rodziną i chłopakami. Była dziesiąta rano więc do pogrzebu zostały jeszcze trzy godziny. Ulokowałam rodzinę w pokojach i zeszłam na dół z powrotem do chłopaków.
-Może powinniśmy już sobie iść- powiedział Zayn
-Zostańcie.. Swoją drogą moja rodzina Was chyba nie zauważyła..
-W jakim sensie?
-Dosłownym.. Ola jest waszą wielką fanką i bez względu na okoliczności, nie przeszłaby obok was obojętnie..
-Jaka część waszej rodziny będzie na pogrzebie?- spytał Zayn zmieniając temat
-Niewielka- odpowiedziałam-będzie tylko..
-Ooo!- rozpoczął się tuż obok nas pisk- nie wierzę!!
-O kurwa..-mruknęłam
-Harry!!! Zayn!!! Kocham was!! Mogę dostać autograf? I zdjęcie?!
-Yy- zaczął niepewnie Zayn
-Kocham Was!!! Mogę Was dotknąć??
-Znaczy..-zaczął zdezorientowany Harry
-O Boże!! Jacy wy jesteście kochani!!
Reakcja mojej kuzynki w ogóle mnie nie zaskoczyła. Była dokładnie taka jakiej się spodziewałam. Była wielką fanką One Direction i nie zważała na to w jakich okolicznościach się tutaj spotkaliśmy. Pogrzeb zszedł na drugi plan. Popatrzyłam na rozgrywającą się przede mną scenę i wyszłam na dwór. Zamykając drzwi, wśród pisków moje o rok młodszej kuzynki usłyszałam jeszcze surowy ton cioci: ,,Co tu się dzieje?". Niestety tłumaczeń Oli nie było mi już dane usłyszeć. Usiadłam na schodach jak to często zwykłam robić, kiedy jeszcze mieszkałam w tym domu. Zawsze w takich momentach jak ta myślało mi się tutaj najlepiej. Żałowałam w swoim życiu wielu rzeczy, nie jednokrotnie mogłam zrobić inaczej. Popełniłam masę błędów, wiele z nich nie będę mogła nigdy naprawić..
Poczułam jak ktoś usiadł obok mnie. Nie odwracałam głowy, ponieważ bez względu na to kto to był, nie chciałam znów widzieć tego współczującego spojrzenia.
-Twoja ciocia nieźle się wkurzyła na twoją kuzynkę..
Po głosie poznałam, że to Harry. Wciąż nie odwracałam głowy w kierunku rozmówcy.
-Co mówiła?- spytałam
-Nie wiem, nie znam polskiego.. ale była wkurzona..
Dopiero teraz spojrzałam na Harrego. Wyglądał na zmartwionego.
-Myślałam nad tym co mówił Zayn.. o nas..
Harry dotknął moją dłoń.
-Nie przejmuj się teraz tym- powiedział
-I o pocałunku..- dokończyłam
-Nie powinienem.. w takiej chwili..
Popatrzyłam Harremu prosto w oczy. Chciałam mieć stu procentową pewność.
-Po co to wszystko?
Harry popatrzył na mnie zaskoczony.
-Przecież wiesz.. Chciałbym z Tobą być, ale ty nie chcesz..
Zamknęłam oczy i otworzyłam je dopiero po chwili.
-Faktycznie nie jest to najlepszy moment, ale możemy spróbować-powiedziałam
Harry wyglądał jakby nie dowierzał moim słowom.
-Jesteś pewna?
-Nie wiem- zawahałam się- chyba tak
-Z jednej strony się cieszę- powiedział- ale z drugiej mam wrażenie, że robisz to z przymusu
-Po prostu spróbujmy... Ale od jutra, bo jest jeszcze rano, a ja już nie mam na nic siły..
-Dziękuję. Obiecuję, że Cię nie zawiodę- przyrzekł
-Mam nadzieję- tymi słowami zakończyłam tą rozmowę
Marcin wraz z kolegą przywieźli resztę rodziny, która zdecydowała się przylecieć na pogrzeb. Jeżeli zależało by to ode mnie to uroczystości pogrzebowe odbyłyby się w Polsce. Jednak nie mogliśmy się sprzeciwić woli rodziców jakkolwiek nam się nie podobała.
Ola już nie ekscytowała się, aż tak tym, że pod tym samym dachem przebywa 2/5 One Direction. Nie wiedziałam jednak jaka będzie jej reakcja, kiedy zobaczy na pogrzebie dodatkowo Liama, Nialla i Louisa. Bardziej niż pewne było, że już zdąrzyła o wszystkim poinformować swoje przyjaciółki. Liczyłam tylko na to, że na pogrzebie nie pojawi się tłum rozhisteryzowanych fanek. Nie miałam nic przeciwko Directionerkom, ale czasem bywały one nie tylko zwyczajnie wkurzające, ale też i wścibskie.
-Zuza, o której będziemy wyjeżdżać na pogrzeb?- spytał wujek
-Nie musimy wyjeżdżać- powiedziałam- kościół jest niedaleko stąd..
-To dobrze. A jak tam u Ciebie? Mieszkałaś przez cały czas w Holmes Chapel?
-Nie-zaprzeczyłam- od jakiegoś czasu wynajmuję z przyjaciółkami mieszkanie w centrum Londynu
Wolałam nie wspominać, że wcześniej mieszkałam u cioci. Wtedy zaczęłyby się pytania, a nie miałam zamiaru opowiadać mu o swoim życiu zanim wyjechałam.
-Nadal tańczysz?- spytał
Spojrzałam zaskoczona na wujka. Nie pamiętam by podczas poprzedniego pobytu w Polsce wspominałam coś mu o moich zainteresowaniach. Doszłam jednak do wniosku, że dowiedział się tego, od kogoś innego. W końcu w rodzinie różne informacje roznoszą się najszybciej.
-Tak, tańczę..
-Indywidualnie?
-Nie. W formacji Unruly
-Długo?
-Prawie trzy lata..
-Kiedy przyjedziesz odwiedzić nas w Polsce?
-Chciałam w listopadzie, ale miałam dużo zajęć. Dodatkowo jeszcze zajęłam się organizacją ślubu siostry mamy..
-A będzie ona na pogrzebie?
-Nie wiem.. Obraziła się, że wyjechałam do Holmes Chapel, do rodziców i chyba nadal jest obrażona..
-Przecież miałaś powód. Twoi rodzice byli w bardzo złym stanie..
-No właśnie- przyznałam
Od pogrzebu dzieliło nas jeszcze półtora godziny. Miałam wrażenie, że czas płynął wolno. Jednak z drugiej strony wydarzenia zanim zadzwonił Marcin wydawały mi się bardzo odległe.
-Masz chłopaka?- spytał wujek, jednak po chwili dodał- jak nie chcesz to nie odpowiadaj
-Nie-uśmiechnęłam się- nie mam
Byłam ciekawa czy to z Harrym wyjdzie.
Chwilę później poszłam do swojego pokoju się przebrać.
Miałam nadzieję, że dam radę.
Wiedziałam, że ten dzień będzie ciężki..Kilka godzin później już było po wszystkim. Pochowanie rodziców to było dotychczas moje najtrudniejsze przeżycie w życiu. Nawet tamte wydarzenia z Harrym nie były takie dołujące. Wciąż nie mogłam się pogodzić, że już ich nie było. Zaledwie jeszcze tydzień temu rozmawiałam z nimi przez telefon, a teraz..
Było to trudne, jednak nie mogłam powiedzieć, że moje życie legło w gruzach. Razem z Marcinem mieliśmy wokół siebie rodzinę i przyjaciół, którzy przez cały czas zapewniali nas, ze zawsze możemy liczyć na ich pomoc. Byłam im wdzięczna, ale oboje wiedzieliśmy, że z niektórymi rzeczami musimy poradzić sobie sami.
Zgodnie z zapowiedzią zaprosiliśmy wszystkich na stypę do pobliskiej restauracji. Dla znajomych rodziców z Anglii było to spore zaskoczenie.Tutaj nie organizowało się czegoś takiego. Ludzie po pogrzebach rozjeżdżali się do domów. Jednak razem z Marcinem postanowiliśmy wprowadzić pewien akcent naszej polskości. Jeżeli pogrzeb nie mógł być zorganizowany w Polsce, to chociaż niech pogrzeb będzie tradycyjny.
Spoglądałam na wszystkich wzdłuż stołu. Dla nich życie kręciło się dalej. Nie mogłam uwierzyć, że tak z dnia na dzień może się to wszystko skończyć. Nie zawsze będziemy młodzi, dlatego trzeba spełniać marzenia póki jest jeszcze na to czas.. Wiedziałam, że muszę wyjechać z powrotem do Londynu. Teraz tam było moje miejsce na ziemi. Oczywiste było, że wolałabym mieszkać w Polsce, ale jeżeli to tak dostałam swoją szansę życiową to źle by było nie skorzystać. Mieszkanie w Holmes Chapel nie wchodziło niestety w grę. Było to za daleko, a nie mogłam każdego dnia dojeżdżać. Spojrzałam an Marcina. Nasze spojrzenia przez krótką chwilę się spotkały. Wiedział. Wiedział, że wyjadę. Bałam się o to co teraz z nim będzie. Jasne było, że sobie poradzi, ale.. miałam wątpliwości co do zostawienia go samego po tym wszystkim. Ja w Londynie będę mieć Anne, Arianę, One Direction i formację. Będę miała tyle zajęć, że nie będę miała czasu na rozmyślenia, a on? Marcin w aktualnej chwili wciąż pracował jako DJ w nocnych klubach a w dzień w sklepie taty. Zdarzało się, że czasem nie spał po dwie doby. Domem zajmowała się mama, gotowała obiady, prała, sprzątała.. Teraz to wszystko zostanie na głowie brata. Czułam się winna chcąc wyjechać. Nie byłam pewna czy powrót do Londynu nie będzie z mojej strony ruchem egoistycznym. Musiałam jeszcze raz to wszystko przemyśleć. Widziałam, że cokolwiek nie wybiorę i tak nie będzie to dobry wybór. Więc co mam zrobić?
-Wszystko w porządku?- spytał przysiadający się do mnie Niall
-Jasne- powiedziałam
Poczułam na sobie uporczywe spojrzenie Niall'a. Domyślił się, że kłamałam. W sumie to trudno tego nie zauważyć.
-Co teraz zrobisz?
-Nie wiem- odparłam opierając głowę na dłoniach
-Wrócisz do Londynu?- brzmiało kolejne pytanie
Spojrzałam na Nialla. Miał dobre intencje.
-Dziś każdy zadaje mi to pytanie- powiedziałam powoli- a ja po prostu nie wiem co zrobić..
-Może porozmawiaj z Harrym?- zasugerował
-Już rozmawiałam..
-Tak- przyznał- ale rozmawiałaś o tym, że zgodzisz się być jego dziewczyną od jutra...Nie chciałbym być nie grzeczny w stosunku do Ciebie w takim dniu, ale on naprawdę coś do Ciebie czuje.. A ty traktujesz go jak jakąś rzecz.. Czemu się zgodziłaś? Dla świętego spokoju? Bo Ci tyle pomógł i nie chcesz być dłużna?
-Niall przestań- powiedziałam słabo
-Bez urazy, ale nie wiem co on w Tobie widzi
Spojrzałam na chłopaka z zaskoczeniem. Niall wstał i odszedł. Zabolały mnie jego słowa. Chłopak był dotychczas zawsze miły dla mnie, więc zaskoczyło mnie to co powiedział. Wiedziałam, że jeżeli on użył takich słów to tak myślał. Pewnie miał też rację.
Nie wiedziałam co czuję do Harrego. Nawet może nie chciałam wiedzieć i na tym polegał mój problem. Zamknęłam oczy z nadzieją, że to wszystko to tylko zły sen, że nie muszę podejmować takich trudnych decyzji... Moim jedynym marzeniem w tym momencie było odpocząć. Chciałam iść położyć się spać i przespać cały ten koszmar.
Tydzień później
Wciąż byłam w Holmes Chapel. Dziś miało być otwarcie testamentu rodziców. Razem z Marcinem mieliśmy stawić się u notariusza o dziesiątej rano. Miałam nadzieję, że spotkanie minie szybko, bo dziś miałam wrócić do Londynu. Harry wraz z zespołem pojechali już dzień po pogrzebie, więc na szczęście nie miałam okazji być zbyt długo z nim sam na sam.
Ciocia ani nie przyjechała na pogrzeb, ani też nie zadzwoniła. Wiedziałam, że zaraz po powrocie będę musiała się z nią spotkać. Nawet jeżeli już znalazła profesjonalną organizatorkę ślubów. Miałam nadzieję, że tak się stało. Liczyłam na to, bo nie byłam pewna czy dam radę wszystko ze sobą pogodzić.
-Susanne, spokojnie- powiedział Marcin uśmiechając się dosyć smutno
Na początku nie wiedziałam o co mu chodzi, ale spojrzałam na moje drżące ręce. Chciałam mieć już to za sobą.
Marcin zaparkował na parkingu tuż obok biura notarialnego. Wysiedliśmy i wolnym krokiem skierowaliśmy się do budynku.
-Wszystko będzie dobrze- powiedział, kiedy przekraczaliśmy próg
Notariusz nazywał się Johannes Smith więc od razu skierowaliśmy się do jego biura na umówione wcześniej spotkanie.
-Nareszcie jesteście- powiedział uśmiechnięty kiedy weszliśmy
-Dzień dobry- powiedziałam powoli rozglądając się po wnętrzu
-Macie ochotę może na kawę, herbatę lub coś zimnego?
-Nie, dziękujemy- odpowiedzieliśmy niemalże jednocześnie
-Dobrze- powiedział siadając i wskazując nam wolne miejsca- pewnie nie macie zbyt wiele czasu, wiec przejdźmy do konkretów.
-Świetnie- skomentowałam sucho
-A więc tak- zaczął- Wasi rodzice dwa lata temu sporządzili testament. Ja posiadam kopię dokumentów i są one schowane w sejfie. Natomiast prawdziwy i oficjalny testament zostanie otworzony na Waszych oczach. Czy możemy zaczynać?
-Jasne- odpowiedział Marcin
Mężczyzna wyjął z biurka dużą białą kopertę, pokazał nam, że jest zapieczętowana i powoli zaczął ją odklejać. Z wnętrza wyjął kilka pojedynczych kartek A4 w całości zadrukowanych.
-Nie będziecie mieć nic przeciwko jeżeli Wam go przeczytam?
-Niech pan czyta- powiedziałam. Jak dla mnie trwało to już zdecydowanie za długo.
-Pragnę tylko dodać, że testament był sporządzany w obecności Waszych rodziców, w waszym rodzinnym domu w Holmes Chapel..
Ta informacja mnie zaskoczyła, ale postanowiłam o nic już nie pytać, żeby nie przedłużać.
Testament
,,My: <tutaj nastąpiło krótkie przedstawienie naszych rodziców i rodzin, z których się wywodzą> na wypadek naszej śmierci pozostawiamy niniejszy testament, oraz ustanawiamy naszymi spadkobiercami:
1. Susanne Rosa- naszą córkę
2. Marcina Sobczak- naszego syna
I powołujemy ich do spadku w następujących częściach:
1. Naszej córce: 1/2 naszego majątku
2. Naszemu synowi: 1/2 naszego majątku
2. Naszemu synowi: 1/2 naszego majątku
W chwili obecnej w skład naszego majątku wchodzą:
-Dom znajdujący się w Polsce w mieście Katowice, na działce o powierzchni 10 arów
-Dom znajdujący się w Anglii w miejscowości Holmes Chapel na działce o powierzchni 10 arów
-Samochód osobowy marki Audi A3 o numerach rejestracyjnych GB 983245
-Samochód osobowy marki Citroën C3 o numerach rejestracyjnych AL 412561
Podpis:
Popatrzyliśmy z Marcinem po sobie. Teoretycznie każde z nas otrzymało dom i samochód. W pewnym sensie się tego spodziewaliśmy, ale tylko częściowo było nam to potrzebne.
Oczywiste było, że ja wybiorę dom w Polsce, jednak nie był mi on w tym momencie do niczego potrzebny. Marcin z kolei myślał nad wyjazdem do Londynu, więc pojawił się kolejny problem. Właściwie to odziedziczyliśmy tylko jeden samochód, ponieważ jeden z nich nadawał się po wypadku tylko do kasacji.
Zamknęłam oczy chcąc przez chwilę pomyśleć. Te wszystkie wydarzenia działy się tak szybko.. a ja wciąż mam wrażenie jakbym siedziała tu pół dnia.
-Coś przeczytać jeszcze raz?- spytał mężczyzna
-Nie trzeba- powiedziałam siadając wygodnie
-Dodatkowo oboje będziecie mieć dostęp do konta Waszych rodziców, ale na to musicie poczekać, aż zostaną załatwione wszystkie potrzebne do tego formalności. Jakieś pytania?
-Nie- odpowiedział słabo Marcin
-Więc potrzebuję tylko Waszych podpisów pod testamentem, że zapoznaliście się z jego treścią.
Westchnęłam biorąc długopis do ręki. Chciałabym by to wszystko się już skończyło.
Powolnym krokiem wkroczyłam do mieszkania. Nie powiadomiłam dziewczyn o moim przybyciu, więc wcale się nie zdziwiłam, że w domu było pusto. Byłam niemalże pewna, że poszły do któregoś z klubów na imprezę. Zaniosłam walizkę do mojego pokoju i stanęłam przed lustrem zajmującym pół ściany. Kogo widziałam? Młodą dziewczynę, ale już nie zagubioną jak kiedyś. Tylko silną. Dążącą do spełnienia marzeń. Pragnącą być kochaną...
Nie wiele myśląc wybrałam numer Harrego. Odebrał za trzecim sygnałem.
-Stało się coś?- brzmiały jego pierwsze słowa. Po głosie zauważyłam, że pewnie go obudziłam. Odruchowo spojrzałam na zegar. Była pierwsza w nocy.
-Nie- powiedziała powoli zastanawiając się jednocześnie jaki wykonać następny ruch- chciałam porozmawiać, ale nie wiedziałam, że jest już tak późno..
-Gdzie jesteś?- spytał
-W Londynie- odpowiedziałam
-Będę u Ciebie za pół godziny- powiedział szybko
-Poczekaj- zaśmiałam się- obudziłam Cię i..
-To nie ważne...
-To ja przyjadę do Ciebie- zasugerowałam- i tak nie mam nic lepszego do roboty. Dziewczyn nie ma w domu...
-Skoro chcesz to czekam- ucieszył się, ale wyczułam w jego głosie zaskoczenie.
-Do zobaczenia- nie czekając na odpowiedź wyłączyłam się i podążyłam do łazienki. Chciałam się odświeżyć po tylu godzinach jazdy samochodem. Nie byłam jeszcze przekonana co powinnam powiedzieć Harremu, ale postanowiłam improwizować. To w sumie zawsze wychodziło mi najlepiej.
Czterdzieści minut później wysiadłam z samochodu i zrobiłam krok w stronę furtki domu Harrego. Momentalnie włączyły się światła i usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
-Widzę, że na mnie czekałeś- zaśmiałam się
-Zdziwiona?- spytał uśmiechając się w moją stronę.
Weszłam do środka i oparłam się o drzwi, które dopiero Harry zamknął.
-Co się dzieje?- spytał zmartwiony
-Uważasz, że jestem nienormalna, że przyjechałam tutaj prawie o drugiej w nocy?
Harry uśmiechnął się i pogłaskał mnie po policzku.
-Tylko szalona
-Podobno każdy człowiek jest szalony, tylko nie wszyscy to jeszcze odkryli..- stwierdziłam
-Możliwe..
Patrzyłam na niezdecydowanego Harrego. Wiedziałam co chciał zrobić, ale ciągle się bał mojej reakcji. Stanęłam na palcach i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach.
-A to za co?- spytał uśmiechając się coraz szerzej
-Za to, że ze mną pojechałeś do Holmes Chapel- wyjaśniłam
Po kilku sekundach powtórzyłam pocałunek przedłużając go o kilka sekund.
-A to?
-Że mnie wspierałeś
-Że mnie wspierałeś
-To może ja Ci zawsze będę pomagać jak mam takie nagrody?- spytał przysuwając się bliżej mnie
-Nie mam nic przeciwko- zaśmiałam się
Patrzyłam jak Harry bierze kosmyk moich włosów i powoli zakłada je za ucho. W tej samej chwili zachłannie wpił się w moje usta. Udało mi się wyswobodzić i utrzymać dystans kilku centymetrów. Harry wyglądał na zaskoczonego.
-A ja?- spytałam- Czym sobie ja zasłużyłam?
-No nie wiem- udał, że się zastanawia- może tym, że po prostu jesteś?
Uśmiechnęłam się na słowa Harrego. Chłopak przez chwilę przyglądał się mojej reakcji, po czym zupełnie poważnie powiedział:
-Właściwie to mówiłaś, że chcesz porozmawiać..
-Bo to prawda.. Chciałam Ci powiedzieć, że wszystko przemyślałam.. na spokojnie..
-I?
-Masz rację. Spróbujmy. Jeśli się nie uda to w końcu nic takiego nie stracimy..
-Jesteś pewna?
-Tak- powiedziałam
-W Holmes Chapel też mówiłaś, że jesteś pewna, ale próbowałaś się potem wycofać..
-Wiem. Nie chciałam być z Tobą tylko ze względu na wdzięczność.. Sama jeszcze nie wiedziałam co czuję.. Musiałam odpocząć, odreagować to wszystko. Minął prawie rok od naszego pierwszego spotkania po latach i wydaje mi się, że jestem już gotowa.
-Czekałem na to- uśmiechnął się- i wiesz co czuję?
Pokręciłam głową.
-Ulgę. Ulgę, że Cię nie straciłem na zawsze.
Nasze usta ponownie spotkały się w pocałunku.
Wiedziałam, że teraz zaczyna się zupełnie nowy etap w moim życiu. Nie miałam pewności czy będę żałować, ale byłam za to przekonana, że teraz nie popełniłam błędu. Zaufałam sercu.
-A ja?- spytałam- Czym sobie ja zasłużyłam?
-No nie wiem- udał, że się zastanawia- może tym, że po prostu jesteś?
Uśmiechnęłam się na słowa Harrego. Chłopak przez chwilę przyglądał się mojej reakcji, po czym zupełnie poważnie powiedział:
-Właściwie to mówiłaś, że chcesz porozmawiać..
-Bo to prawda.. Chciałam Ci powiedzieć, że wszystko przemyślałam.. na spokojnie..
-I?
-Masz rację. Spróbujmy. Jeśli się nie uda to w końcu nic takiego nie stracimy..
-Jesteś pewna?
-Tak- powiedziałam
-W Holmes Chapel też mówiłaś, że jesteś pewna, ale próbowałaś się potem wycofać..
-Wiem. Nie chciałam być z Tobą tylko ze względu na wdzięczność.. Sama jeszcze nie wiedziałam co czuję.. Musiałam odpocząć, odreagować to wszystko. Minął prawie rok od naszego pierwszego spotkania po latach i wydaje mi się, że jestem już gotowa.
-Czekałem na to- uśmiechnął się- i wiesz co czuję?
Pokręciłam głową.
-Ulgę. Ulgę, że Cię nie straciłem na zawsze.
Nasze usta ponownie spotkały się w pocałunku.
Wiedziałam, że teraz zaczyna się zupełnie nowy etap w moim życiu. Nie miałam pewności czy będę żałować, ale byłam za to przekonana, że teraz nie popełniłam błędu. Zaufałam sercu.
________________________________________________________________
Definitywnie czas się już pożegnać.
Liczę na komentarze od każdej osoby, która przeczytała ten rozdział..
Chociaż teraz..
Życzę Wam wszystkiego najlepszego.
Marcela.